2016/01/26

OKNO NA MARZENIA

Marzenia, Nowy Jork, Paryż, Bolonia


Gapiła się przez okno każdego poranka. To był jej rytuał. Czuła trochę, ze wygląda jak aktor na zwolnionym filmie, obrazy zmieniały się zbyt wolno, ale ona również nie starała się przyspieszyć. Słońce bywało zdradliwe, jego promienie ogrzewały jej twarz, by po chwili poczuć lekkie oparzenie. Zima była zaś niewinna, lekki puch lecący z nieba, miasto otulone ciszą i zamrożone w bezruchu. Niewinność w czystej postaci, taka, w której zatopić chciałby się każdy, tylko jeden raz, by już nie powrócić nigdy więcej.

Za oknem świat był inny, w tym chaosie jakoś dziwnie poukładany. Lubiła gapić się przez okno. Wyobrażała sobie, że każdego ranka budzi się w innym mieście. Był Paryż zimą, była też urocza Bolonia, a nawet Nowy Jork, szybki, intensywny i niezwykle wciągający. Każde z tych miejsc wywoływało inne emocje, dodawało energii lub też ją uwalniało. Doskonale czuła klimat każdego z nich. Ona wiedziała, że kiedyś, być może w innym świecie, bywała w tych miejscach. Znała je doskonale. Żyła tak, jak gdyby Nowy Jork był jej miejscem uwolnienia energii, nostalgiczny Paryż stawał się wycieczką w głąb siebie, a piękna Bolonia oddziaływała kojąco na zmysły. Tak żyła. Codziennie.

Myśli o dalekich zakątkach świata zmieniały jej dni jak różnobarwne filtry. Uwielbiała czarno - białe momenty. Zawsze były jej bliskie, oddawały emocje, były zbyt proste, aby ich nie lubić. Świat wyglądał wówczas jak na dawnych fotografiach, był elegancji i dostojny, skrywał pewne tajemnice, przenosił we wspomnienia najlepszych dni. Taki świat w jej oczach był dobry, prosty, bezrozterkowy. Wiedziała, ze nie jest światem prawdziwym, ale jakże cudownym. Zatopiona we własnych myślach przemierzała świat wzdłuż i wszerz. 

Dziś, w ten dzień jak każdy inny, przystanęła przed oknem, by oddać się chwili ulotnej, tej jedynej w ciągu dnia. Doskonale wiedziała gdzie dziś będzie, to dodawało jej sił, a siły były jej teraz potrzebne. Spojrzała przez okno, słońce jak zwykle tej wiosny przywitało ją ciepłym dzień dobry, przechwalając się swoimi długimi, złocistymi promieniami zalewającymi gwarne ulice pełne spieszących przechodniów. Poczuła, że dziś pozostanie w swoim mieście. Jednak z błogiego stanu porannego relaksu wyrwała ją twarz kobiety spoglądającej na nią z okna na przeciwko. Jedno dziwne spojrzenie, szybkie odwrócenie wzroku i poranny relaks uleciał jak bańka mydlana. Chwilę jeszcze postała w tym swoim oknie, które dotąd przenosiło ją w światy dobrze znane i lubiane. Dziś jednak poczuła dziwny niepokój. Ta twarz z okna... Ona to spowodowała. 

Kolejne dwa poranki przebiegały znajomo. Czuła, że ten pojedynczy incydent tylko wzmożył w niej chęć spoglądania. Wiosna wlewała jej się do mieszkania, ten wybuch kolorów, życia, zapachów nie pozwalał zapomnieć, że świat znowu budzi się z letargu. Stojąc w oknie czuła energię, była przecież w Nowym Jorku, świat leżał u jej stóp, a ona taka pewna siebie witała go radosnym uśmiechem, by po chwili znowu dojrzeć jej twarz. Tym razem nie uciekła wzrokiem, patrzyła. Nie mogła oderwać spojrzenia, było w tym coś nierealnego i bardzo smutnego. Widziała twarz pełną niespełnionych marzeń, ukrytych pragnień, twarz przyozdobioną niewielkimi zmarszczkami będących oznaką kilku strapień i paru uśmiechów. Nie wiedziała dlaczego obie patrzą na siebie z taką samą potrzebą, spoglądają głębiej niż by się mogło zdawać innym "oknowiczom". Zaczarowane, w bezruchu, lekko przywitały się jednym nic nie znaczącym uśmiechem. I odeszły. 

Następny tydzień już nie był taki sam jak zazwyczaj. Kobieta w oknie uwolniła je, uwolniła te emocje zamknięte głęboko w środku, schowane za innymi, w kolejce do niezapamiętania. Od tamtego spotkania nie mogła przestać myśleć o tej kobiecie. Nie potrafiła tego pozostawić. Postanowiła raz jeszcze się z nią zobaczyć. Chciała pomachać, uśmiechnąć się tak, by ona poczuła, że wszystko w życiu jest możliwe. Chciała dać jej powód do...  ucieczki. Czuła, że musi to zrobić, bo coś w niej pękło, coś głęboko skrywanego, coś czego sama nie chciała poczuć i pamiętać. 

To stało się nagle. Pewnego, zwykłego dnia. Jeszcze tej wiosny. Gdy czuła, że już jej nie zobaczy, gdy powróciła do swych światów... Ona przyszła, stanęła w oknie, pokazała się. Nie miała już tego delikatnego uśmiechu, spoglądała odważniej, była bardziej... realna. Wtedy ją zobaczyła, tak naprawdę zobaczyła. 

Zobaczyła siebie w odbiciu szyby. Zobaczyła dziewczynę, której marzenia zostały dawno temu schowane głęboko w środku, schowane za innymi sprawami, w kolejce do niezapamiętania. Widziała swoją twarz pełną niespełnionych pragnień. Widziała marzenia, które były nieuświadamiane. Żyła nimi nie wiedząc, że je posiada.

Żyj świadomie, przypominaj sobie swoje marzenia, nie ustawiaj ich w kolejce do niezapamiętania. Marzenia są wymagające, nie witają się z tobą na co dzień, nie obiecują, nie dorastają. Po prostu pojawiają się nowe, jest ich więcej i więcej. Pozwól im wejść przez okno, porwać cię, pozwól sobie wykrzyczeć czego pragniesz, mów o nich codziennie,  przyciągaj je do siebie. To one otwierają te okna. Choć sobie tego nie uświadamiamy, one są. Zakurzone, ustawione w kącie czekają na swoją wiosnę. Jeżeli nie zrobisz im miejsca, nie pozwolisz 'być', ustawisz w kolejce z niespełnionymi celami, postanowieniami i trudnymi emocjami, pewnego dnia poczujesz, ze gdzieś tam, w głębi bywałaś w Nowym Jorku, Paryżu i Bolonii...

Jo. 

Marzenia, Nowy Jork, Paryż, Bolonia

Marzenia, Nowy Jork, Paryż, Bolonia

Marzenia, Nowy Jork, Paryż, Bolonia

Marzenia, Nowy Jork, Paryż, Bolonia

Marzenia, Nowy Jork, Paryż, Bolonia

Marzenia, Nowy Jork, Paryż, Bolonia

Marzenia, Nowy Jork, Paryż, Bolonia

Marzenia, Nowy Jork, Paryż, Bolonia

Marzenia, Nowy Jork, Paryż, Bolonia

Marzenia, Nowy Jork, Paryż, Bolonia

Marzenia, Nowy Jork, Paryż, Bolonia

Marzenia, Nowy Jork, Paryż, Bolonia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz