MALTA

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.

Malta.
Malta.

Podróż na Maltę odbyliśmy we wrześniu 2012 roku. Jak się później okazało wrzesień był idealnym momentem na taką wyprawę. Turyści wyjechali, mieszkańcy mogli odetchnąć z ulgą (również z powodu lekkiego ochłodzenia do temperatury ok 36-38 stopni w słońcu). Nasza podróż trwała zaledwie tydzień, miała przynieść nam ulgę i odpoczynek... I tak też się stało. Niesamowite widoki, krystalicznie przejrzysta woda, historyczne zaplecze kulturowe, piękne ustronne plaże (kamienno - skaliste!)...  Malta była i jest miejscem, do którego z pewnością powrócimy...

PS. Muszę się przyznać, muszę... Nie obyło się również bez atrakcji w stylu "gdzie jesteśmy i dlaczego nie ma turystów"? Cała sytuacja rozegrała się ok. godziny 22, tuż po wylądowaniu na Malcie. Po opuszczeniu lotniska udaliśmy się na przystanek autobusowy (wszystko zgodnie z moim dokładnym planem, który zakładał przejażdżkę autobusem tuż pod hotel). W trakcie podróży autobusem mieliśmy zapytać jedynie o przystanek z adresem naszego hotelu. Niby nic wielkiego, jednak męska ambicja towarzysza okazała się być nie do stłumienia. "Nie będziemy o nic pytać. Wysiądziemy jak zobaczymy nasz hotel!" To takie proste, prawda?:) Pół godziny później, scena przedrozwodowa, ciągnięcie walizek uliczką, która za nic w świecie nie przypominała kurortu wakacyjnego.. Godzina 22.40.... Nie pamiętam adresu hotelu, chyba nawet go nie zapisałam... Przechodniów nie widać, jest coraz gorzej. Kłótnia przybiera rozmiar tornada, po czym każdy rozchodzi się w swoją stronę szukać hotelu. Darek idzie nocować na plażę (nie wiem tylko jak miałby na nią dotrzeć:P) Ja, nastawiona na spanie w dużym hotelowym łóżku, nie odpuszczam i ciągnę walizkę dalej, w myślach wyklinając to męskie postanowienie "sami sobie poradzimy". Teraz to ja musiałam sobie sama radzić. Po kilku minutach odczuwam, że ktoś mnie śledzi. Darek za rogiem, ukryty, idzie za mną (przecież nie zostawi mnie na środku Morza Śródziemnego, tuż przed północą, biedną słabą kobietę..) Taak. I nagle kobieta na horyzoncie! (Nawet nie wiecie jak się cieszyłam, że to kobieta:) Zagadujemy, świetnie mówi po angielsku, jest życzliwa i wie gdzie jest nasz hotel!!! Dodatkowo zna Polskę z pielgrzymki do Krakowa! Ha! Uratowani:) Kilka pozdrowień i w drogę! Mijamy dziwne slumsy. Mam wrażenie, że widzimy Maltę od podwórka (dosłownie). Jeden straszny zaułek iiii... i jesteśmy na głównej drodze! Ludzie, turyści, knajpki, samochody, stragany... i my, wychodząc z bramy jakiejś kamienicy! Uratowani... W hotelu czekali na nas i czekała na nas nawet kolacja! Inni turyści zapoznawali się już przy barze, a my tacy wdzięczni za to duże łózko i świeżą pościel...

Z pozdrowieniami,

Jo

Wszystkie zdjęcia są moją własnością, kopiowanie, przetwarzanie i rozpowszechnianie zdjęć bez mojej zgody jest zabronione - zgodnie z Dz. U. 94 Nr 43, poz. 170. 
If you want to use my photos - ask me.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz